Lubię takie dni jak dziś, choć pogoda za oknem nas nie rozpieszcza. Takie leniwe spokojne dni, gdzie można pomyśleć i pomarzyć o przyszłości.
Jakiś czas temu nasi sąsiedzi (dziś już byli sąsiedzi) poinformowali nas, że za jakiś czas się wyprowadzają. Mile nas też zaskoczyli, ponieważ zapytali nas czy chcemy ich dwie kanapy, bo oni chcą sobie kupić nowe. My na to, że bardzo chętnie, bo sami właśnie czegoś szukamy, a ile chcecie za nie. Oni na to, że nic bo i tak za darmo by poszły do charity shop.
I wczoraj właśnie nasi sąsiedzi pojechali, pożegnali się z nami zostawiając kanapy i trochę innych rzeczy. I czasem tak się zastanawiam, gdzie się podziali tacy ludzie jak oni, którzy mówią: Jeśli będziecie potrzebować jakieś pomocy, wystarczy, że zastukacie. Na pożegnanie usłyszeliśmy parę miłych słów i obietnicę, że się spotkamy w grudniu, bo mają zamiar przyjechać do syna na święta.
Ale my też mieliśmy prezent dla nich. Nie umiem brać nic za darmo, a same słowo "dziękujemy" w tym wypadku było za mało. Zrobiliśmy więc dla nich niespodziankę. Wiemy, że polubili naszą czekoladę truskawkową, więc kupiliśmy kosz wiklinowy, butelkę wina i słodycze - ptasie mleczko, czekolady, delicje, michałki itp. i ładnie zapakowaliśmy.
A oto efekt:
Miłego weekendu.