piątek, 26 października 2012

Bristol - poniedziałek

Nasz urlop planowaliśmy już od bardzo dawna. Długo się zastanawialiśmy gdzie chcemy spędzić te kilka dni. Ja upierałam się nad Walią, Dawid nie miał pomysłu. Na samym początku w naszych planach Bristol miał być miastem przez które mamy przejechać aby dostać się do Walii, może zostać na kilka godzin, aby coś zobaczyć. Ale co można zobaczyć przez kilka godzin, miasto przecież jest ogromne, a tam nie ma tylko jednego miejsca, które warto zwiedzić, tylko kilka/kilkanaście. Z każdym dniem była inna wersja, aż w końcu zdecydowaliśmy, że w Bristolu zostajemy na kilka dni i ostatni dzień spędzamy w Bath, a jeśli znajdziemy jakiś tani nocleg, to zostaniemy  tam na noc. Takie były nasze postanowienia.




W poniedziałek wyruszyliśmy z domu po godzinie 8, na miejscu byliśmy po 10. Ale w hotelu mieliśmy zameldować się dopiero po godzinie 3, więc samochód na parking, a my w drogę. Trzeba w końcu zapoznać się z okolicą, aby następnego dnia nie błądzić. 



Queen Square


Pierwszym naszym miejscem był Queen Square, które odnaleźliśmy przypadkiem. Dawid był głodny więc obok zauważyliśmy małą knajpkę, zamówiliśmy po angielskim śniadaniu, na które ja ponarzekałam jak zwykle: gdzie moje ziemniaczki, to za słone tamtego za mało itp. Najedzeni wyruszyliśmy w drogę. Kolejny punkt: informacja turystyczna, przecież turyści bez mapy to nie turyści :) Do tego kilka widokówek i pamiątkowy dzwoneczek do kolekcji mojej mamy.


 Pero's Bridge





Pomnik John'a Cabot'a. To on w  1947 roku wyruszył z portu w Bristolu na statku "Matthew" i dopłynął do brzegów Ameryki Północnej, odkrywając Nową Fundlandię i Labrador.



Następnym naszym punktem był kościół St. Mary Redcliff. Zostaliśmy mile zaskoczeni ulotką w języku polskim. Piękny kościół z XIII–XV wieku. Znajduje się tam chaotyczne wahadło, które zostało skonstruowane jako część projektu "Podróż do nauki" M. Redcliff. 





Byliśmy również w Castle Park, gdzie znajdują się ruiny kościoła St Mary-le-Port.



 


W okolicy jest wielkie centrum handlowe, które my omijaliśmy wielkim łukiem. Szkoda czasu na zakupy jak tyle jest do zwiedzania. Zaopatrzyliśmy się tam tylko w kawusię i kierowaliśmy się już do hotelu, gdzie pozostaliśmy do następnego dnia. Dzień był długi i trzeba było zbierać siły na piesze wycieczki :) 

c.d.n.

Pozdrawiam

1 komentarz: