niedziela, 20 października 2013

Tarr Steps

Jakiś czas temu wybraliśmy się na przejażdżkę, miejsce zostało nam polecone przez moją znajomą z pracy wieki temu. Urocze miejsce na spacery po lesie, a dla wytrwałych na grzyby. My znaleźliśmy trzy podgrzybki, ale zostawiliśmy je dla innych. 

Miłej i słonecznej reszty niedzieli życzę :)










piątek, 6 września 2013

Motyl

Ostatnio u nas w mieszkaniu, a dokładnie w łazience, motyle mają swoją noclegownię. To już drugi w ciągu jednego tygodnia (a może ten sam, nie wiem), który spędził u nas dobę a później stwierdził, że się poopala. A gdy miał już dosyć po prostu wyfrunął, zostawiając mnie z lekkim niedosytem, bo miło było mieć towarzystwo, nawet takie malutkie :)


Miłego weekendu


piątek, 23 sierpnia 2013

Tak było jeszcze dwa tygodnie temu...

Właśnie, jeszcze dwa tygodnie temu byliśmy na urlopie. Odpoczywaliśmy, jedliśmy lody, zajadaliśmy się pasztecikami w Szczecinie, goframi w Mielnie, siedzieliśmy przy ognisku, był grill i wiele, wiele innych rzeczy. Teraz zostały tylko wspomnienia, ale za to bardzo ciepłe, bo pogoda była przecudowna. Ale najbardziej cieszę się, że mogłam pobyć choć trochę z rodzicami, mimo że oboje pracowali.



 Na lotnisku w Bristolu


 Muzeum Techniki w Szczecinie








 Tall Ship Races 












Zbieranie wiśni przez mężczyzn :)


 U teściów :)






Jezioro Jamno i Mielno










Piromagic w Szczecinie

sobota, 15 czerwca 2013

Boscastle

Nadrabiam zaległości, przynajmniej postaram się to zrobić :)

Jakiś czas temu, bo w Niedzielę Wielkanocną wybraliśmy się do Boscastle, wsi niedaleko Tintagel'u. Pogoda nas nie rozpieszczała, ale czasu tam spędzonego nie żałujemy. Szczęśliwcy mogą zobaczyć foki, mi się udało, ale niestety szybko umknęły i zdjęcia nie ma. Polecam to miejsce szczególnie gdy jest piękna pogoda. Każdy znajdzie coś dla siebie.






niedziela, 14 kwietnia 2013

Komin

Czekając na wiosnę w głowie miałam wzór komina jaki chciałabym zrobić na drutach. Pewnego dnia chodząc po mieście znalazłam włóczkę, dokładnie taką jaką chciałam. Kupiłam pięć motków, trzy w kolorze musztardy i dwa zielone. Poszło szybko, jeden motek znikał, pojawiał się następny, a mój D. tylko się śmiał jak macham drutami. Dziś komin leży już dawno w szafie i czeka na przyszłą zimę. Wymyśliłam sobie jeszcze czapkę do tego i rękawiczki z jednym palcem, ale to już z pomocą mamy chyba zrobię i tylko czapkę. A poniżej mój wytwór, niestety zdjęcia nie oddają prawdziwego koloru włoczek. 








Buziaki :)

sobota, 13 kwietnia 2013

Pomalutku

Lubię takie dni jak dziś, choć pogoda za oknem nas nie rozpieszcza. Takie leniwe spokojne dni, gdzie można pomyśleć i pomarzyć o przyszłości. 
Jakiś czas temu nasi sąsiedzi (dziś już byli sąsiedzi) poinformowali nas, że za jakiś czas się wyprowadzają. Mile nas też zaskoczyli, ponieważ zapytali nas czy chcemy ich dwie kanapy, bo oni chcą sobie kupić nowe. My na to, że bardzo chętnie, bo sami właśnie czegoś szukamy, a ile chcecie za nie. Oni na to, że nic bo i tak za darmo by poszły do charity shop. 
I wczoraj właśnie nasi sąsiedzi pojechali, pożegnali się z nami zostawiając kanapy i trochę innych rzeczy. I czasem tak się zastanawiam, gdzie się podziali tacy ludzie jak oni, którzy mówią: Jeśli będziecie potrzebować jakieś pomocy, wystarczy, że zastukacie. Na pożegnanie usłyszeliśmy parę miłych słów i obietnicę, że się spotkamy w grudniu, bo mają zamiar przyjechać do syna na święta. 
Ale my też mieliśmy prezent dla nich. Nie umiem brać nic za darmo, a same słowo "dziękujemy" w tym wypadku było za mało. Zrobiliśmy więc dla nich niespodziankę. Wiemy, że polubili naszą czekoladę truskawkową, więc kupiliśmy kosz wiklinowy, butelkę wina i słodycze - ptasie mleczko, czekolady, delicje, michałki itp. i ładnie zapakowaliśmy.

A oto efekt:


Miłego weekendu.

sobota, 9 lutego 2013

Pies.......

Od małego zawsze w moim życiu był pies, jak nie pies to kot lub chomik... Tutaj niestety nie możemy mieć czworonoga, jak na razie. Ale znalazłam na to sposób. Zaczęliśmy odwiedzać pobliskie Dogs Trust i zabierać jednego z tamtejszych psiaków na spacery z nami - za każdym razem możemy trafić na innego i to nie od nas zależy, który z nami pójdzie. 
Ale nie o tym chciałam pisać. Dziś widzieliśmy jak jeden psiak trafia do swoich nowych opiekunów. To było starsze małżeństwo. Z początku myślałam, że może zabierają psiaka na spacer, ale nie Pani mi powiedziała, że adoptują jednego, podeszła i pokazała zdjęcie szczęśliwca, a raczej szczęściary. Porozmawialiśmy z nią jeszcze chwilę. A potem wszedł opiekun z suczką i ten moment, gdy Pani witała się z nią, oczy tej kobiety pełne radości, że teraz będzie ktoś jeszcze w ich życiu... Dziewczyny, rozczuliłam się jak nic. Momentalnie łzy stanęły mi w oczach i jedna popłynęła po policzku... I najdziwniejsze jest to, że nie wiem dlaczego? Powinnam się cieszyć z takiego widoku, a ja musiałam się odwrócić do nich tyłem aby się nie rozryczeć. Mam nadzieję, że suczka zostanie na zawsze w ich domu. 

Miłego weekendu.



Ps. A to piesek, którego mieliśmy dziś na spacerze.


wtorek, 5 lutego 2013

Weekendowo...




Pies nie nasz, wypożyczony, a szkoda. Tak nam minął weekend, szkoda tylko, że pogoda znów się zepsuła...

A Wy jak tam z pogodą, bo nas niestety nie rozpieszcza...


piątek, 4 stycznia 2013

Projekt

Tak jak zapewne wielu ludzi, którzy są na Wyspach, tak i my nie wiemy jak długo będziemy tutaj, w tym miasteczku, w tym kraju... Więc jeździmy, zwiedzamy, pstrykamy i kupujemy pamiątki, tak jak inni :) Niestety tych naszych pamiątek jest już tyle, że zaczęły nam się wysypywać.Zaczęliśmy więc myśleć co by tutaj z tymi naszymi skarbami zrobić. Najpierw był pomysł ze skrzynią, do której moglibyśmy schować nasze wszystkie pamiątki, ale niestety żadnej odpowiedniej nie znaleźliśmy, a jak już coś było to cena nie zachęcała. Pewnego dnia wpadliśmy na pomysł: KSIĘGA. Duża i gruba, aby wszystko to co mamy i to co jeszcze będziemy mieć się zmieściło. Kupiliśmy bloki (3 w formacie A3), nici, klej (dużo kleju), zniszczyliśmy ściereczkę kuchenną do naczyń, w B&Q wzięliśmy próbki tapet, oczywiście za pozwoleniem uprzejmego Pana, który tam w tym czasie pracował i zaczęliśmy działać. Działań naszych było dużo, bardzo dużo. W sumie zajęło nam to około tygodnia, od jednego weekendu do następnego weekendu, bo kleju było dużo, więc musiał on długo schnąć. Dzień po dniu coś kleiliśmy, a później przyszedł czas na podziwianie efektów i wklejanie naszych pamiątek. A oto co nam wyszło.


 Pierwszy etap: przygotowanie kartek do szycia.



 A to już efekty naszej pracy.



 Grzbiet naszej Księgi





 A oto okładka od środka



A oto co w środku, może nie jest pięknie, ale znajdują się tam nasze wszystkie pamiątki. Nawet monety z Bristolu maja swoją własną małą kopertę.






A skrzynię i tak będziemy mieć pewnego dnia :)