niedziela, 25 listopada 2012

Basen

Od bardzo dawna wybieraliśmy się na basen, tak dla relaksu i aby nasze kręgosłupy troszkę odsapnęły. W końcu w piątek udało się, zapakowaliśmy torby i pojechaliśmy. Po około godzinie chlapania, alarm. Alarm pożarowy. Udało mi się złapać kurtkę, aby się okryć, ale wiele osób wyszło tylko w strojach kąpielowych. Dostaliśmy koce, koce które wyglądały jak folia aluminiowa, tylko jeszcze cieńsza. Dawid psioczył na wszystkich, jak przy takich temperaturach na dworze (wieczór, temperatura bliska 0) można robić ćwiczenia. Moje wyjaśnienia mu nie pomagały, ale sama się zastanawiam, jak można dać rodzicom z małymi dziećmi "koc", który praktycznie nic nie dawał. Wiem, że nie pozwala aby ciało się oziębiło, ale żal mi było tych maluszków, które w pewnym momencie zaczęły płakać. My dorośli to dorośli, ale specjalnie dla takich maluchów powinni mieć coś dodatkowego, bo to były tylko ćwiczenia i nie staliśmy zbyt długo na tym zimnie, ale jakby to nie były ćwiczenia, co wtedy z tymi malcami? Może przesadzam, ale takie mam odczucia.
U nas weekend w domu, bo pada, a jak nie pada to wieje tak, że z domu się nawet nie chce wyjrzeć. Miłej niedzieli wszystkim życzę :)

1 komentarz:

  1. Przeżyłam coś podobnego ale w wakacje, więc nie zawijali nas w koce a tez byłam wściekła jak Twój mąż. Bo poszłam z trójką do przebieralni i jak te moje kocięta poprzebierałam, opłukaliśmy się zimnym prysznicem a tu by by...wywalili nas na dwór...wrrr. Dla nich tylko to było zaliczenie w papierach BHP, że alarm próbny się odbył.Nikt nie pomyślał o Twoich dzieciach...niestety :(

    OdpowiedzUsuń